Po szalenie długim weekendzie, podczas
którego zdarzało mi się spać nawet do 9 rano przyszedł czas na
powrót do szarej rzeczywistości.
Jędrek po 2- tygodniowym urlopie
poszedł na nockę.
Dzieciarnię z ledwością uspałam, bo
przez ten świąteczny chaos zasypiali ok. 22- 23.
Jutro już nie zostawię Jaśka o 5
rano z Jędrkiem i nie pójdę spać do chłopaków, heh.
Jak nam minęły święta...
Spokojnie, normalnie, bez rewolucji,
jak w zeszłym roku (w wigilię i boże narodzenie ja męczyłam się
z jelitówką, w szczepana przeszło na starszych chłopaków- taak,
zeszłe święta były najgorszymi w moim życiu).
Szczerze Wam powiem, że nie czułam
magii świąt. Aura skutecznie mi to uniemożliwiała. Nie czułam
radości z przygotowań, z choinki, nic, nic. A świąteczne wizyty
gości były dla mnie normalnymi niedzielnymi odwiedzinami. No może
na stole więcej stało... Z drugiej strony, po rozmowie z kolegą
pomyślałam, że ta moja obojętność wynika nie tyle z braku
śniegu, co z „dorosłości”. Wiadomo, że dzieci inaczej to
odczuwają.
Patrząc nawet na moich chłopców- jaką radość
sprawiało im robienie łańcucha z kolorowych papierów, ubieranie
choinki, wkładanie gwiazdy na czubek drzewka...
Wiem, ze w innych rejonach kraju spadł
śnieg- nas uraczył dopiero po świętach.
Wigilię spędziliśmy u moich
rodziców, Boże Narodzenie i Szczepana w domu, przyjmując gości.
Mimo, iż pierwszy dzień świąt mieliśmy spędzić u rodziców, to
zostaliśmy w domu. Z dziećmi to jest męka. Zwłaszcza, że dom mój
rodzinny był pełen gości. Latanie za dziećmi, pilnowanie? Nieee,
chyba jednak wolę w domu. Już nie wspomnę o ubieraniu, wkładaniu
do auta, rozbieraniu, potem znów ubieraniu, wkładaniu do auta,
rozbieraniu...
Dzieciaki u rodziców znaleźli
prezenty pod choinką. Błąd dziadków polegał na tym, że pokazali
im je przed kolacją wigilijną... Dostali koparki, jakieś auta. Od
połowy grudnia wiedzieli, że „Mikołaj wchodzi przez komin,
wychodzi z pieca a potem cichutko idzie po schodach, żeby nie
obudzić Marcinka, Filipka, Jasia, mamy i taty i zostawia prezenty
pod choinką”. Nie spodziewali się, że w domu również czekają
na nich prezenty...
-Mamo, tato! Tu też był!
Radość z betoniarki i dźwigu była
tak wielka, że padli po 24. Jaś dostał wywrotkę, ale bawił się
nią dopiero następnego dnia- jak zasnął po wigilii u rodziców,
to nie zbudziły go nawet ubieranie w kurtkę, podróż samochodem do
domu, nawet rozbieranie i przebieranie w piżamę :D
Tu bym chciała podziękować Hurtowni MAZAK Zabawki za szybką realizację zamówienia. Ja jak zwykle
wszystko w ostatniej chwili. Najpierw wahałam się co kupić
chłopcom- czy wózek mechanika czy parking czy właśnie pojazdy.
Jak już zdecydowałam to szukałam odpowiedniego sklepu, gdzie
znajdę to, co szukam- i nie ukrywajmy- również po jak najniższej
cenie.
Jak zwykle zdecydowałam na zabawki
firmy WADER, bo jak dla mnie to najlepsze zabawki na rynku, w dodatku
bardzo korzystne cenowo.
Święta minęły spokojnie, fajnie.
To, że w spodnie się nie mieszczę to jedyny ich minus :D
W poniedziałek czekała nas wizyta
księdza. W tym roku mamy nowego proboszcza i on miał nas nawiedzić.
W niedzielę po południu uświadomiłam sobie, że nie mamy
kropidła- jak niektórzy pamiętają sfajczyli je w zeszłym roku
Marcin z Filipem na minutę przed wizytą księdza :D
Zupełnie zapomniałam kupić nowe, na
szczęście pożyczyła mi sąsiadka. W poniedziałek powoli sobie
wszystko przygotowywałam. Zawsze był u nas ok. 15- 16. W tym roku
czekał nas szok, bo o 12 już mi sąsiadka pisała, ze u nich
jest... Obrus prasowałam na szybko, podłogi były nieumyte. W
kopertę nie dostał nic. Czemu? Bo przyszedł i nie zapytał się,
jak żyjemy, czy dajemy radę. Mowa była o tym, co trzeba w kościele
zmienić i że jest to kosztowne i potrzebna jest pomoc.
Nie przymieramy głodem, starcza nam na
życie, ale kurczę- on ma więcej niż ja! Wolę dziecku kupić nową
zabawkę czy cokolwiek, niż dawać komuś, kogo nie interesują
parafianie a to, ile dadzą i czy dadzą. Jędrek się trochę
zbulwersował, ale ostatecznie (po jakiś 2 godzinach) przyznał mi
rację.
Potem był Sylwester. W domu.
Dzieciarnia wyjątkowo padła po 21, my ok. 22. Przebudziłam się o
2:30- to co musiałam zanieść do lodówki to zaniosłam, reszta
została na stole. Wyłączyłam telewizor i poszłam spać dalej.
Taki to szampański sylwester mieliśmy.
Szampana wypiliśmy w Nowy Rok
wieczorem, jak wróciliśmy od rodziców.
Przy Bożym Narodzeniu pisałam, ze z
trójką dzieci wizyty są ciężkie. To powiem Wam, jak się
ubieraliśmy w Nowy Rok, jak mieliśmy jechać do rodziców na obiad.
Najpierw ubrałam Filipa, potem Jaśka.
Jak kończyłam ubierać Jaśka przyszedł Filip- nie zdążył
ściągnąć wszystkiego do sikania i posikał majtki i kalesony.
Trzeba było go przebrać. W tym czasie Marcin chciał herbaty.
Nalałam mu do kubka, on się napił i resztę zostawił. To
przyszedł Jasiek, pociągnął za kubek- wylał na siebie co
zostało. Trzeba było przebierać Jaśka. No i na końcu Marcina.
Jędrek wtedy odśnieżał samochód.
Wróciliśmy wieczorem, uspaliśmy
dzieciarnię, wypiliśmy szampana, jeszcze przyszedł kolega, to się
posiedziało i święta minęły.
A jak to było u Was?
Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub profil na Facebooku
piękne zabawki
OdpowiedzUsuńśliczna choineczka :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że takie święta typowo w rodzinnej atmosferze szybko kończą się i trzeba wracać do codzienności...
OdpowiedzUsuńTo pracowite święta były :)
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku też umieraliśmy na jelitówkę wszyscy, koszmar...
My na święta byliśmy w Polsce i było cudownie. ;) Szkoda tylko, że tak szybko mineło. ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Moje dziecko się tak rozregulowało w święta, że przestało spać w dzień, a jeśli już śpi, to późnym popołudniem i potem mi wojuje do 22.00 :)
OdpowiedzUsuńDzieciaczki bardzo lubią ubierać choinkę. Szczególnie wiedząc, że pod nią będą ich czekać prezentyyyy :)
OdpowiedzUsuńSuper betoniary Moi chłopcy by oszaleli na ich widok. :) jak to się mówi Święta, Święta i po świetach... :)
OdpowiedzUsuńKolekcja maskotek jak u mojej córeczki :)
OdpowiedzUsuń