Dzieci... Skarbnice pomysłowości. Są
tu, by po chwili płakać w całkiem innym miejscu.
Możesz im założyć buty, by po kilku
sekundach biegali po trawie w samych skarpetkach...
Chcą być strażakami, policjantami,
lekarzami, rolnikami, kierowcami... Czasem codziennie kim innym.
Jak już wielokrotnie wspominałam- moi
chłopcy mają lekkiego fisia na punkcie rolnictwa. Hmmm... Być może
będą rolnikami kiedyś. Staram się podtrzymywać w nich te
zainteresowania- kupuję książeczki, zabawki, oglądają filmy na
youtubie. Dzieci przecież muszą mieć jakieś zainteresowania.
Wzmacnia to ich wyobraźnię, zmusza do myślenia.
Ostatnio moja starsza dzieciarnia
miłuje się również w ciężarówkach- tirach, po obejrzeniu z ojcem jakiegoś programu w tv. Znalazłam stronę
w internecie- http://www.hussar-gruppa.com/ i codziennie oglądają
pokazane tam wielkie samochody, a ja im tłumaczę co do czego.
Przyznam szczerze, że chyba nie
chciałabym, by byli kierowcami tirów, heh.
Staram się też spełniać ich
marzenia. Oczywiście te realne, bo np. nie da się jeść codziennie
frytek, kanapek z nutellą czy czekoladek :)
Ostatnio zamarzył im się quad na
akumulator. No i co matka robi? Ciuła grosz do grosza, odkłada kasę
ze zleceń, żeby te trzy quady kupić do dnia dziecka. No bo
przecież muszą być trzy, a to już jest wydatek rzędu kilku
setek. Nie kupi matka sobie kolejnych butów ;p czy legginsów 3/4-
spełni marzenia dzieci.
Tia... A później będzie płakać, że
dziatwa rozpuszczona, wymusza i jest przyzwyczajona, że co chce to
ma.
Jednak ta radość z każdej nowej
zabawki sprawia, że chcę, chcę, chcę im takie przyjemności
sprawiać.
Jak już jesteśmy przy wymuszaniu...
to pan Jan tak nam się rozbestwił, że czasem uszy puchną.
Ostatnio nawet mnie ugryzł w furii- tak! Półtoraroczniak!
Zgarnęłam go z podwórka, a to jest sprawa dość drażliwa, bo
jakby się dało, to on by tam zamieszkał. Zaczął się drzeć aż
z nerwów ogryzł mnie w ramię... Hmmm.... Czy jestem ofiarą
przemocy w rodzinie?
Ponadto piszczy jak coś chce i
przeraźliwie wrzeszczy, jak tego nie dostanie. Szału idzie dostać.
Ale w głębszym rozrachunku... Smutno
bybyło bez nich... Mimo, że mam pobudki o 5. Mimo, że mam ciągle
bałagan a pod drzwiami wejściowymi pełno piasku. Mimo, że znajdą
każdą moją ukrytą czekoladkę i nie dadzą poczytać książki.
Mimo, że ciągle muszę pić nie poranną a popołudniową kawę i
to w dodatku zimną. Mimo, że muszę rezygnować z czegoś dla
siebie, dla tych pożalsięboże quadów. Mimo, że najchętniej
wysłałabym ich w kosmos 109283767846 razy dziennie...
Jestem szczęśliwa, że ich mam. Nie
wyobrażam sobie, jak żyła bym bez nich. Co robiła.
Świat bez dzieci jest światem
smutnym!
Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
Dzieci to wielka radość i dobrze je mieć :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio walczę z darciem się gdy pomagam a on w końcu taki samodzielny...dzieci dają nam sporo atrakcji różnego typu...
OdpowiedzUsuń