Dziś Jędrek wypalił do mnie:
-Nie o to, żebym ci wypominał, ale po
co ci tyle butów...
Fakt, facet, który ma adidasy,
trampki, „meszty” do garniaka i dwie pary butów „przy domu”
nie zrozumie... Aaaa, jeszcze gumiaki ma ;p
Chciał, to ma... Więc zaczęłam
wyliczać:
-Bo tak- te zwykłe tenisówki są w
pole, czeszki są do szkoły, balerinko- tenisówki w kwiatki są do
miasta, szpile to tylko na ważne imprezy, botki jedne i drugie
zostaną na jesień, wysokie trampki były na wczesną wiosnę, teraz
w nich za ciepło, sandały są na lato, klapki na lato do szkoły a
balerinki mi się spodobały... Jeszcze tylko jakieś japonki na lato
upoluje i będzie git...
-No dobra, już nie mów...
No i w sumie jakby nie patrzeć taki
wiele tych butów znowu nie ma...
Jakby się chciał ktoś teraz
doczepić... Nie wydaję dużo kasy na ciuchy, na buty... Mimo, ze
szafa jest wypełniona po brzegi. Poluję na okazje.
Licytacje na allegro, używki też
(ciuchy- nie buty). Porównuję oferty. Czasem jest ta sama rzecz a
np. jest róznica w cenie dostawy. Nie boję się InPostu, gdzie
polecony jest za 3,75 zł, często trafiam na oferty odbioru w
placówce poczty polskiej, wtedy jest darmowa wysyłka, czy tania
wysyłka do kiosków Ruchu.. Gdy coś chcę kupić stacjonarnie, to
najpierw łażę, oglądam a potem wracam tam, gdzie była niska cena
w stosunku do jakości/typu danego produktu.
Gdy byłam w Rzeszowie po kiecę na
wesele, podeszłam na bazar „do Rumunów”, gdzie kupiłam chyba 6
bluzek na lato i 2 pary legginso-spodni po 10 zł/ sztuka. Nie, że
jakieś tam babcine i z których po pierwszym praniu robią się
szmaty. Normalne, modne, na czasie designerskie t-shirty i spodnie,
które już kilka razy były prane i nadal są w świetnej formie.
W zeszłym roku dodałam fotkę na fb,
taką:
Wiecie, ile zapłaciłam za te
wszystkie buty? Gdzieś niecałe 30 złotych! Już z wysyłką kurierską pobraniową!
Wylicytowane na Allegro. Najdroższe za
bodajże 3,70 zł.
Nie no, nie wszystkie były dla mnie,
część dla przyjaciółki. Koturny mam do dziś, japonki się
urwały a klapki pies pogryzł, bo by były do dzisiaj.
Dziewczynki warto porównywać ceny,
sprawdzać koszty wysyłki, licytować... Nie trzeba mieć mi9lionów, by ubierać się modnie :)
PS. Jedyne na czym nie oszczędzam to
na dzieciach. Im nie kupię butów za 30 zł :D
Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
ja jeśli chodzi o byty to zawsze muszę je najpierw przymierzyć zanim coś kupię, stąd zawsze wybieram się do sklepu :)
OdpowiedzUsuńJa kupuje przy okazji w lidlu jak uzupełniam lodówkę. Jest tam sporo promocji na ubrania czy buty. Lubie tez towaroteke outlet biedronki. Ostatnio za 40 zł kupilam dzieciom 8 koszulek bawełnianych i sobie bluze
OdpowiedzUsuńJa nawet tyle butów nie mam :/
OdpowiedzUsuń