20:47

Ubezpieczenia dzieci w szkole

I znów początek września. I znów dyskusja o ubezpieczeniach szkolnych. Bo są złe, niedobre i wypełniają kieszenie dyrektorów szkół...
A ja Wam powiem, że ubezpieczę swoje dzieci. Wydam te 80 zł i będę pewna, że w razie czego dostanę pieniążki na ich leczenie. Ktoś powie, że ubezpieczenie to koszt 20 zł, reszta wędruje do szkoły... No i co? Przecież szkoła musi funkcjonować, kupować nagrody dla uczniów, organizować wycieczki. A ministerstwo nie jest tak bardzo skore, by finansować szkoły, zwłaszcza te wiejskie...
Powiem Wam, jak jest w naszej szkole. Nie ma żadnego komitetu rodzicielskiego, na wiosnę
 są organizowane wycieczki, za które rodzice wcale nie płacą. Ot, jedynie kanapki na drogę. I o co mam się wkurzać? O te kilka złotych z ubezpieczenia, które przecież jest bardzo dobrze spożytkowane i korzysta z tego moje dziecko, bo jedzie na darmową wycieczkę?
Ok, może w innych szkołach jest inaczej, ale ja kieruje się tym, co tu i teraz.
Do szkoły poszłam w wieku 4 lat. Edukację szkolną zakończyłam w wieku 21 lat, kończąc studia na poziomie licencjatu. Do klasy III Liceum opłacałam ubezpieczenie. I co? Ubyło mi? Fakt, nie stało się mi nic, żeby zgłaszać jakiekolwiek roszczenia do ubezpieczyciela. Ale na przykład mój brat zrobił sobie coś w palec- w domu- i dostał kilka stówek odszkodowania. Więc tak do końca nie jest to ubezpieczenie złe.
Krzyczą, że nie ma możliwości wyboru. Trudno. Ale za to wiesz, że Twoje dziecko jest ubezpieczone.
Są zwolennicy i przeciwnicy ubezpieczeń, jak wszystkiego. Ale wyobraźcie sobie, że jesteś ofiarą wypadku i nie masz co liczyć na odszkodowanie z oc sprawcy wypadku komunikacyjnego? Dlaczego ubezpieczenia komunikacyjne są obowiązkowe są obowiązkowe, zaś na tych szkolnych wiecznie wiesza się psy?

Spodobał Ci się mój post? Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
Moje to!!!
Nie zgadzam się na publikację moich treści i zdjęć na innych stronach bądż środkach masowego przekazu bez mojej wiedzy i zgody. Monika
Copyright © 2016 Dzięgielowska.pl , Blogger