Jan... poematy można o nim pisać. 2
lata kończy za kilka dni, a jednak bunt dwulatka przechodzi od...
prawie roku :)))
Mimo że wszyscy wołają na niego
„Andrzejek” bo ponoć łudząco przypomina ojca, to charakter
chyba ma mój. I nie chodzi tylko o ten bunt...
To człowiek demolka jak ja.
Monika tygodniowo tłucze przynajmniej
2 sztuki szkła, Jan niszczy wszystko co ma pod ręką- myszkę,
pilot, a mój telefon to już taki wymęczony, że wstyd go
gdziekolwiek wyciągać...
Ostatnio zniszczył mój barek. To
znaczy szafkę- barek, ale służący do przechowywania pampersów.
Jak tak dalej pójdzie to będę musiała kupić metalowe szafki z
http://erabox.pl/ .
Ja w jego wieku już dwa razy meble
zwaliłam na siebie. Tłukąc- o zgrozo- ślubny serwis rodziców.
Rok później uciekłam ojcu. Matka była w polu, ja zostałam z
ojcem. Widać nudno było, więc postanowiłam iść do matki w pole-
jakieś pół kilometra od domu. Ten pół wsi obleciał, zanim do
matki poszedł z nowiną, że Monika zginęła. O tu suprise- Monika
jest :) Matka mi zapuszczała włosy. Ale czteroletniej Monice
odbiło. Poszła do sąsiadki z informacją, że mama prosiła, żeby
mi włosy ścięła (nie oszukujmy się- w '92 roku na wsi się do
fryzjera nie chodziło). W każdym razie wróciłam z włosami do
szyi. I wcale Wam nie powiem, co się działo w domu :D
Takich występków miałam trochę.
Wbrew pozorom nigdy nie byłam grzecznym dzieckiem. I jak sobie
pomyślę, że Jan się całkowicie wdał we mnie, to chyba boję się
jutro obudzić...
Spodobał Ci się mój post?
Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
Hehe żywe dziecko, ja też jak byłam mała dawałam kazdemu popalić :)
OdpowiedzUsuń