Przynajmniej u mnie :)
Pisałam Wam wczoraj na facebooku, jak
to moje dzieci się „wykolacjowały”, w czasie, gdy ja pojechałam
do koleżanki, a oni zostali z ojcem. Jak mówi przysłowie- kota nie
ma myszy harcują, nie ma matki- można jeść słodyczy do woli.
Mają szczęście, że ich brzuszki w nocy nie bolały. Oczywiście
wróciłam, wszędzie okruszki, zabawki, trzeba było podwinąć
rękawy i wziąć się za porządki.
Dziś znów miałam wyjazd.
Odprowadziłam Marcina do szkoły i od razu wsiadłam w autobus.
Wróciła, wysiadłam z autobusu pod szkołą i odebrałam go. Jasiek
i smarkający Filip zostali z ojcem.
Wróciłam, ojciec na skraju
wytrzymałości psychicznej. Łóżka u chłopaków co prawda
zaścielił, nawet narzutę położył, ale reszta woła o płacz z
niebios. Fifi w piżamce, w naszym pokoju łózko niezaścielone,
naczynie nieumyte. I znów musiałam odpracować poranne wychodne.
Nie wiem, jak inni faceci, ale mój ma
kompletnie lewe ręce do prac domowych. Pytałam się go, co by
zrobił, gdybym ja musiała wyjechać, albo mnie szlag trafił na
miejscu.
Czy wszystkie tak mamy? Czy jest jakiś
facet, który mógłby zostać kogutem domowym?
Chodźcie babki, ruszymy na wczasy,
zorganizowane przez http://naferie.pl/
a ich zostawmy samych w domu...
Mój całkiem nieźle radzi sobie z obowiązkami domowymi, ale ilości, które ja przerabiam w zyciu nie dałby rady :) Pomysł na ferie samych mam-kapitalny :)
OdpowiedzUsuń