...przez internet!
Członkostwo w różnych grupach na
facebooku często daje mi tematy do pisania postów. Od jakiegoś
czasu obserwuję dziwne zjawisko... Rodzice wstawiają zdjęcia
poszczególnych stron podręczników, czy piszą zadania... Z
pytaniem- JAK TO ROZWIĄZAĆ? POMÓŻCIE!
Pomijając już fakt, że zadania te są
najczęściej tak banalne, że chyba nawet mój Marcin by rozwiązał.
Ja jestem matematycznym matołem, przyznaję, ale zadania z klas 1-3
rozwiązałabym z palcem w nosie. Jak przykład dziecku daje rodzic,
który nie potrafi rozwiązać najprostszych zadań?
No i drugi aspekt- ten ważniejszy
chyba! Dlaczego rodzice podsuwają dzieciom gotowe rozwiązania?
Czy dlatego, żeby „odwalić”
zadanie domowe i mieć z dzieciakiem spokój? Po co ślęczeć nad
zadaniem, póki dziecko nie zrozumie, jak można wrzucić post na
facebooku i iść oglądać kolejny odcinek „M jak sraczka” z
poczuciem, że „pomogło się” dziecku w zadaniu.
A może chcemy chronić dziecko przed
„przemęczeniem”? Dlaczego biedaczek po 8 godzinach w szkole ma
się jeszcze męczyć z zadaniem. „Ty idź synku pograj sobie a ja
zrobię to zadanie”.
Wczoraj na zebraniu, u nas w szkole,
był poruszany temat zadań domowych. Podobno ma ich nie być wcale,
ewentualnie bardzo mało. Cóż. Nie jestem za tym, by tych zadań
było bardzo dużo, ale powinny być. Dlaczego? Gdyż tylko w ten
sposób dziecko może utrwalić wiedzę zdobytą w szkole. Dyrektor
wspomniał też o tym, by pomagać dzieciakom w pracach domowych. I
oczywiście trzeba pomagać. Tylko, że widzę, że niektórzy
rodzice mylą „pomoc” z „wyręczeniem”. Jeśli ja pracuję z
moimi dziećmi, to ślęczę nad nimi, póki sami nie dojdą do tego,
jak coś mają zrobić. Kiedyś mieli narysować góry i morze. Na
osobnej kartce rysowałam Filipkowi (bo Marcin już to wiedział)
fale, muszelki, słońce, ptaszki a on na to patrzył i robił to
samo na swojej kartce. I tak powinno być z zadaniami domowymi.
Możemy pokazać, jak rozwiązać jedno zadanie, ale drugie i kolejne
już dziecko powinno samo rozwiązywać.
Przyznam szczerze, że mi nikt nie
pomagał w zadaniach. A nie przepraszam! Mama mi rysowała rysunki na
plastykę. Bo ja takie same zdolności plastyczne mam jak
matematyczne :) No ale jeśli chodzi o matmę, czy polski to sama.
Choć przyznam, że system edukacji był inny. Wydaje mi się, że
łatwiejszy.
Ale na litość Boską! Ułamki,
gramatyka czy twierdzenie Pitagorasa jest nadal takie samo! Nie
wierzę, że dorosły człowiek nie potrafi najprostszych rzeczy na
tyle, by prosić o rozwiązanie zadania panią Anię czy Agnieszkę z
grupy jakiejśtam!
Pomagajmy dzieciom, ale nie wyręczajmy
ich. Przecież od nauki zależy ich przyszłość! Praca! Od Ciebie
zależy, czy dziecko będzie pracować w najlepszym banku na
kierowniczym stanowisku czy wykonywać sprzątać ulice. System
edukacji w Polsce jest na tyle zły, że jest sporo materiału, za
dużo jak na zaplanowane godziny lekcyjne. Nauczyciele muszą wykonać
program i pędzą, to co nie zdążą na lekcji zadają do domu. I
nie ma tu żadnej ich winy. Winę ponoszą ci którzy wymyślili ten
program... Dlatego zadania muszą być i już :)
A gdyby ktoś po odrobieniu prac domowych zastanawiał się nad konstrukcją tarasu, gdzie wiosenną porą można się uczyć w otoczeniu przyrody, zapraszam do zajrzenie do firmy Metal- Gum, wykonującej zadaszenie tarasów
.
Wiem, o czym piszesz, bo pracując w szkole, miałam do czynienia z zadaniami odrabianymi przez rodziców... Zgroza.
OdpowiedzUsuńI niestety, nad czym ubolewam, wielu rodziców nie może dać dzieciakom dobrego przykładu. Na moje pytanie odnośnie do nauki alfabetu: "czemu dziecko się nie nauczyło?" usłyszałam, że, cytuję: " No ja rozumiem, bo ja sama nie wiem, czy te wszystkie literki potrafię sama po kolei tak wymienić" (matka ok. 30) Ręce opadają :(
No właśnie!
UsuńPowiem tak : zadania domowe powinny być w rozsądnych ilościach, bo są potrzebne, zgadzam się z Tobą! Aczkolwiek mimo, iż wbrew pozorom nie urodził się nowy Pitagoras to ja mając sześć lat młodszą siostrę miałam wrażenie, że jednak takowy człek jednak się narodził, bo zadania z matmy mnie przerastały :( Nie jestem za wyręczaniem dziecka, za pomocą , drobna pomocą - owszem :) Nie spotkałam się jeszcze na FB z takimi grupami, ale skoro o tym napisałaś, pewnie tak jest, dla mnie to absurd!
OdpowiedzUsuń