Śmierć młodego, zdrowego człowieka.
Człowieka, którego się znało i lubiało, zawsze skłania do
reflesji.
Co jeśli...?
Skoro śmierć przychodzi tak łatwo...
Przecież nie wiadomo, co czai się za rogiem. Czy nie wylecę w
powietrze, podczas robienia zakupów?
Czy przechodząc na zielonym świetle nie wjedzie we mnie jakiś wariat? Czy nie zakrztuszę się paluszkiem?
Czy przechodząc na zielonym świetle nie wjedzie we mnie jakiś wariat? Czy nie zakrztuszę się paluszkiem?
Chcę żyć. Jeszcze przynajmniej 18
lat. Chcę doprowadzić chłopaków w dorosłość, sama też chcę
się nacieszyć życiem. Odchodząc, chcę wiedzieć, że sobie beze
mnie poradzą...
A jeśli życie pozwoli mi dotrzeć do
starości i przeżyć ją w cieniu drzew w http://domyopiekiolimp.pl/
to rówież będę szczęśliwa...
Wiem, że każdy ma swój czas, trzeba
się pogodzić. Jednak tyle wokół nas bezsensownej śmierci,
niepotrzebnej... Kostucha zbiera swoje żniwo, jest bezwzględna i
okrutna wobec nas. Nie patrzy na nasze prośby...
Dlatego musimy się uważnie rozglądać,
patrzeć, czy nie czai się gdzieś w kącie i nie wyczekuje swojej
godziny... Przechytrzmy ją jakoś...
Spodobał Ci się mój post?
Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
Nikt nie wie,kiedy dopadnie nas śmierć, a śmierć ludzi młodych tym bardziej rodzi pytania dlaczego. I tym trudniej o odpowiedzi, bo takich nie ma po prostu.......
OdpowiedzUsuńŚmierć to to, co jest niestety nieuniknione. Każdego z nas czeka, na każdego przyjdzie odpowiedni (albo bardzo nieodpowiedni) moment. Odejście młodej osoby jest okrutne i niezrozumiałe, niestety. Wiele można o tym pisać, wiele myśleć, wiele mówić - jednak nikt tak naprawdę nie ma na to większego wpływu. Tak jak pisałaś: ktoś może nas rozjechać - na niektóre rzeczy nie mamy po prostu wpływu.
OdpowiedzUsuń