Gerber. Pamiętam tą nazwę z czasów
jeszcze, gdy nie myślałam, że kiedykolwiek mi się przydadzą a
jednak. Najejszła ta wiekopomna chwiła i ja również podawałam je
swoim dzieciom. A właściwie dziecku. Marcinowi, który z racji tego,
że był pierwszym dzieckiem młodej niedoświadczonej mamuśki
spożywał te posiłki. Czy żałuję jakoś? Biję się w piersi?
Nie. A czemu? Gerber to marka stworzona dla dzieci. Ich obiadki,deserki, zupki czy soczki produkowane w mega fabrykach są przygotowywane z niezwykłą starannością o brzuszek dzieci.
Ktoś zarzuci- CHEMIA! Tia, a gdzie jej
nie ma dzisiaj? Nie wiem, co kupuje na targu, jednak wiem, że
sięgając po słoiczek widzę gamę certyfikatów, bez których
produkt nie zostałby dopuszczony do sprzedaży.
Ponadto- produkty takowe są niejako
ułatwieniem dla rodziców, często zabieganych i zmęczonych, bez
sił na cokolwiek. A w takich gotowych posiłkach przynajmniej jest
wszystko to, co dziecko spożywać powinien.
Ktoś mi zarzuci, że jako porządna
matka nie powinnam ani dawać tego dzieciom, ani tym bardziej dobrze
pisać na temat Gerbera. A dlaczego? Tak jak pisałam- Marcin do 9 miesiąca, do czasu, gdy w końcu odważyłam się mu dać coś
swojego jadł gotowe dania. Filipowi już gotowałam, bo się
zawzięłam „że pokaże”, „że potrafię”, ale przyznam Wam
szczerze, że nigdy do końca nie wiedziałam, że moja zupka ma
wystarczająco dużo składników odżywczych. Janowi kupiłam kilka
słoiczków, które zużyłam, gdy byłam już „pod kreską” i na
ugotowanie osobnego obiadku niemowlaczkowi zwyczajnie brakło mi
czasu i sił. Dlatego wolałam mieć w lodówce coś w „razie W”.
Dlatego nie ma się co spinać, walczyć
ze sobą. Ważne jest, że matka karmi swoje dziecko i o nie dba i
nawet jeśli skorzysta z „gotowca” to przecież to jest normalna
rzecz!
A Wy jak karmiłyście swoje
dzieciaczki?
Spodobał Ci się mój post?
Bądź na bieżąco- polub nas na Facebooku
ja tylko z Gerbera dawałam :)
OdpowiedzUsuń