Kobiety zajmujące się domem, matki na
„urlopach” macierzyńskich tudzież wychowawczych nadal
traktowane są z pogardą. Nadal uważa się, że „siedzą”, że
„nic nie robią”.
„Ale im fajnie, co nie?”.
Nie chcę tu robić z kobiet, matek-
też mnie- superbohaterek, wywyższać je, choć jedno jest
niezaprzeczalne- należy nam się szacunek, bo nie siedzimy,
pracujemy!
Ktoś powie, że jesteśmy głupie, bo
przecież same sobie szukamy pracy. Nie musimy sprzątać, a pranie
może leżeć w koszu na pranie tydzień i drugie tyle w pralce,
czekając na rozwieszenie. Nie musimy gotować mężom, prasować ich
koszul i w ogóle jak tylko wrócą z pracy dać im dziecko i wyjść
albo iść spać...Proste nie?
Powiem Wam,jak ja to widzę...
Owszem facet, poza spłodzeniem, ma
wobec dziecka też inne obowiązki i nie chodzi mi o łożenie na
jego utrzymanie. Również powinien uczestniczyć w wychowaniu
dziecka/dzieci, odciążać partnerkę. Powinien mieć swoje
obowiązki w domu też. Ale nie wyobrażam sobie sytuacji, że on
jest w pracy a ja SIEDZĘ i pachnę i czekam aż on przyjdzie z pracy
i ugotuje obiad... Moim zas*** obowiązkiem jest zarówno
sobie,dzieciom jemu ten obiad ugotować. On niech pozmywa.
Tak samo z dziećmi- nie jest tak, że
on w próg, a ja mu cap- dziecko do ręki. Faktem jest, że chłopcy
sami do niego pędzą, ale czas na zabawę wygłupy jest po obiedzie.
Wtedy ja teoretycznie mogę iść odpocząć. Teoretycznie, bo w
praktyce coś robię- albo sprzątam, albo układam ciuchy, albo
prasuję.
Kolejna sprawa- porządki. Ja wiem, że
przy dzieciach nigdy nie będzie sterylnego porządku, ale jakoś w
miarę ogarnięte powinno być. Wiadomo, że „jak cię widzą tak
cię piszą” i jeśli o mnie chodzi to tyczy się to też domu.
Chyba spaliłabym się ze wstydu. gdyby ktoś mi wszedł do domu a
tam w kuchni stos nieumytych naczyń, w łazience na brudne ciuchy
brakło miejsca w koszu i brudaki walają się na podłodze, a w
salonie leżą ogryzki z jabłka sprzed kilku dni... I wiem, że
większość kobiet tak ma... Jesteśmy głupie, wiem...
Wiadomo, że to nie może odbywać się
kosztem dzieci, dlatego czasem staję na głowie, żeby ogarnąć
obiad, dom, odprowadzić i przyprowadzić chłopaków ze szkoły, coś
napisać i jeszcze ułożyć z chłopakami puzzle, pograć w grę,
czy poczytać, iść na spacer...
Jędrek mi dziś powiedział, że on
nie zwraca uwagi na to, czy czysto, czy brudno w domu. Ale ja się
lepiej czuję, gdy on przychodzi z pracy a w domu jest dwudaniowy
obiad, porządek i jeszcze ciasto na deser :)
Każda z nas ma masę pracy w domu... A
co wtedy, gdy dochodzi do tego działka, trawnik? Siedzieć w domu to
ja będę,jeśli ktoś mi zatrudni sprzątaczkę, praczkę i
kucharkę. Wtedy będę chodzić spać razem z dziećmi, będziemy
rysować szlaczki, układać puzzle, grać w gry i oglądać TV. Na
chwilę obecną ulubione seriale oglądam w towarzystwie sterty
ciuchów do układania lub prasowania, w ciągu dnia nie mam czasu na
drzemkę a obowiązków mam tyle, że czasem pot się leje z du**! I
nie chodzi o to, że narzekam, że się żale. Nie. Jestem dorosłą
osobą i skoro się zdecydowałam na rodzinę to nie mogę narzekać.
Jednak chciałabym, by ktoś docenił moją, NASZĄ, pracę. By
house manager w końcu nie było powodem do wstydu. To ciężka
praca, jeszcze bardziej odpowiedzialna niż niejednego dyrektora. W
naszych rękach nie tylko dom, ale to, na jakich ludzi wyrosną nasze
dzieci. I też mamy prawo do chwil zwątpienia, łez bezsilności i
wściekłości, gdy ktoś ci powie „siedzisz w domu, ale ci
fajnie”!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz