Los mnie doświadczył trzema synami i
jednym mężem. Z urzędu jestem na straconej pozycji i nie dość,
że często muszę się do moich władców dostosować, to jeszcze im
usługiwać i milion pińcset razy tygodniowo układać ich ubrania w
szafach...
Jak to jest być na jedyną kobietą w
domu?
1. Składam ciuchy w szafkach... Ojciec
wyciąga co mu trzeba, resztę upycha z powrotem. Starszaki to
samo... W rezultacie w ich szafkach wiecznie jest nieład, co rysuje
mnie w nieciekawym świetle, gdy mam gości a oni coś z szafy
potrzebują...
2. Ścieram podłogę w łazience... Bo
czy stary czy mały się kąpie, to jest taki potop, ze można
wpuścić Noego ze swoją Arką!
3. Podnoszę brudne rzeczy z podłogi w
łazience i wrzucam do stojącego obok kosza na brudaki.
4. Warczę „załóż coś lepszego!
Niedziela dzisiaj!” Jedynie Jan jeszcze jest zdany na mnie w
kwestii ubierania, reszta potrafi założyć dziurawe dresy w
niedzielę :D
5. Palcem muszę pokazać co mają
robić... I jeszcze swoje pogderać, bo przecież nie ma takiej siły,
by któryś podniósł dupę od razu, gdy poproszę o coś.
6. Próbuję obejrzeć ulubiony serial,
emitowany raz w tygodniu i słyszę tylko „długo jeszcze?” bo na
innym kanale jest bajka/film/mecz/ wiadomości.
7. Wychodzę z domu, a pod progiem
piętrzy się milion pięćset par butów... męskich i chłopięcych
of course...
8. Muszę sama wszystko sprzątać, bo
im nie zależy na porządku...
9. Chcę sobie w spokoju zrobić zakupy
a cała czwórka już mi mamra „ile jeszcze” :D
10. Jest niedziela rano, człowiek
chciałby sobie pospać do tej bidnej ósmej, a tu każdy głodny...
„Mamooo, jestem głodny” albo mężu „Zrobisz kawki?”...
Wniosek z tego jeden- potrzeba jeszcze
trzy córki, żeby się sytuacja unormowała :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz