Świat pędzi naprzód, pojawiają się
co rusz nowe technologie i sprzęty. I oczywiście- tak jak z
wszystkim niesie to swoje plusy i minusy. Mimo napływających ciągle
nowinek technicznych nie powinniśmy całkowicie się na nie zamykać,
z góry zakładając, że „to jest złe i już”.
Yalda T. Uhls w swojej książce
„Cyfrowi Rodzice. Dzieci w sieci. Jak być czujnym, a nie
przeczulonym”, wydana przez Wydawnictwo IUVI, wyjaśnia nam, jak z
głową korzystać z technologii.
Niejednokrotnie Wam pisałam, że nie
dopuszczałam starszaków do komputera za dużo. Uważałam, że mają
na to czas i wolałam, by te wolne chwile spędzali z książka,
kolorowanką czy puzzlami a nie wlepieni w monitor komputera. Cóż,
pewnego dnia, ktoś mi zasugerował, że powinnam im pozwolić
grać... Nie dużo, ale tak, by nie odstawali od swoich rówieśników.
Marcin miał prawie 6 lat, jak pierwszy raz zagrał w grę
komputerową, Filip 4,5. Wszystko z głową i w określonym czasie.
Jakież było moje przerażenie, gdy wówczas 2- letni Jan migiem
załapał tajniki komputera! Kurcze! Takie dziecko powinno klocki
układać, a nie na komputerze śmigać! Na chwilę obecną ma on 2,5
roku, potrafi włączyć komputer, potem internet i w zależności od
chęci odpalić bajkę na youtube bądź włączyć gry
komputerowe... Szok? Dla mnie ogromny! I dla znajomych, rodziny
również! Gdy widzą, jak śmiga na laptopie nie mogą z szoku
wyjść! I co jeszcze? Ciężko było go od komputera odciągnąć-
gdyby mógł pewnie siedział by cały dzień! Gdy mijało jego 15
minut i mama wyłączała komputer był wrzask, płacz, jakbym go
lała pasem... Na szczęście z czasem ten zapał ostygł... Co
prawda pewnie nadal siedziałby godzinami przed komputerem, ale już
doszliśmy do tego etapu, że jak mama przychodzi każe wyłączać,
to Jan wyłącza.
Przyznam, że książka Pani Uhls
bardzo pomogła mi w zrozumieniu dzieci. Wiem już, że nie mogę
zamykać przed nimi nowoczesnych technologii, bo oni przed tym nie
uciekną. Prędzej czy później będą musieli się z tym zetknąć
a moją rolą jest jak najbardziej im to ułatwić! Poradnik zawiera
wiele wskazówek, co robić w danych sytuacjach, czym powinniśmy się
martwić, a co jest normalne. Autorka posługuje się licznymi
anegdotami i przykładami. Daje też czytelnikowi konkretne
wskazówki, co robić w danych sytuacjach. Jej motto to „By stać
się rodzicem czujnym, a nie przeczulonym”.
Jesteśmy cyfrowymi rodzicami i pora
się z tym pogodzić. Przyszło nam żyć w takich czasach, że
dzieci szybciej uczą się obsługi komputera, telefonu czy tabletu
niż pisania literek. Jeśli czujemy się zagubieni w gąszczy
nowinek technicznych, boimy się o dzieci w sieci, to ta lektura
powinna być obowiązkowa! Powinni ją nakazać kupować razem z
wyprawką :))) Na chwilę obecną kupić ją można TUTAJ.
Dziękuję Wydawnictwu IUVI za
przekazanie książki do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz