Kilka dni temu internet
obiegł list mieszkańców pewnego osiedla w Warszawie do rodziców
Leny, dziewczynki, która „zdewastowała” chodnik, malując go
kredkami, bądź kredą, a może (o zgrozo!) farbami...
Ktoś powie, że dziecko
może się bawić w inny sposób, niekoniecznie „dewastując”
chodnik kredą, którą swoją drogą zmyje pierwszy deszcz! I teraz
pytam się osoby, która tak sądzi- jak Ty bawiłeś/ bawiłaś się
w dzieciństwie? Bo przyznam szczerze, że za czasów mojego
dzieciństwa droga obok mojego domu, i nie tylko- obok domów kolegów
też- była wymalowana niemal non stop... I nie mieliśmy tego
luksusu, że malowaliśmy kolorową kredą. Nie. Luksusem była biała
kreda, którą czasem udało się któremuś z nas zakosić w małych
kawałkach ze szkoły... Głównie były to kawałki brzydkiej, rudej
cegły! I nikt nie miał do nas o to pretensji... W ogóle uważam,
że dorośli byli wówczas bardziej przyjaźni dzieciom.
Co rusz słyszę „dzisiaj
dzieci to tylko na telefonach siedzą”, albo na komputerach, na
tabletach etc. Zatem dlaczego tak przeszkadza ludziom fakt, że
dziecko wychodzi na świeże powietrze i zdobi- tak! Bo moim zdaniem
kolorowe malunki to ozdoba chodników- otoczenie? Dzieci mają w
sobie mnóstwo energii, muszą się wybiegać, wyszaleć. Gdzie mają
to zrobić, skoro w parku nie wolno, na boisku nie wolno (bo obok
mieszka starsza pani) a plac zabaw właśnie zamknęli....
Jeszcze kilkanaście lat
temu podwórka, place zabaw aż roiły się od dzieci, tętniły ich
radosnym śmiechem. Tak, wiem, mamy niż demograficzny, ale nie można
też wszystkiego na niego zwalać... W dzisiejszych czasach place
zabaw irytują innych. Pisze się petycje za ich likwidacją, tudzież
nie buduje się nowych... Dziecięcy śmiech irytuje a na maluchy
woła się „rozwydrzone bachory”...
Jakiś czas temu
przewinął mi się gdzieś wpis pewnej mamy, która skarżyła się,
że wstrzymano budowę placu zabaw na osiedlu, gdyż starsi
mieszkańcy pisali petycję za petycją, celem wstrzymania budowy.
Argumentowali to potrzebą ciszy i spokoju... Zapewne były to te
same osoby, które kilkanaście dni temu modliły się za
„zdemonizowane czarne feministki”...
W ogóle to się dziwię,
że w dobie dzisiejszych czasów do wyprawki nie dołączają
łańcucha i taśmy na buzię, żeby przypadkiem dziecko nie brykało
i za bardzo gadatliwe nie było...
Coraz częściej łapię
się na tym, że niektórym dzieci nie są potrzebne, a nawet są
zbędnym balastem. Przewijają mi się obrazy z przychodni, gdy pani
na emeryturze zabija mnie wzrokiem, bo weszłam bez kolejki z
gorączkującym dzieckiem... Albo, gdy już 6 lat walczę o plac
zabaw w naszej miejscowości.
W czym dzieci Wam
przeszkadzają? Przecież one są naszą przyszłością! Nie wierzę,
że jest ktoś, komu przeszkadza ich radosny, szczery śmiech?
Przecież nie ma nic cudowniejszego ponad to! A kolorowe rysunki na
chodnikach są o wiele piękniejsze niż pusta, szara smutna kostka
brukowa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz