- Tylko co teraz- pomyślała- mam 22 lata i jestem rozwódką. Popisowo zmarnowałam sobie życie!
Kobieta rozmyślając ruszyła przed
siebie. Marcina poznała w liceum. Od razu zaiskrzyło, już po
tygodniu byli parą. Mówili o nich „papużki nierozłączki”- i
tak do matury. Pobrali się dzień po ogłoszeniu wyników- by było
bardziej romantycznie w tajemnicy przed rodzicami.
- Eh, co się wtedy działo w naszych domach- Martyna na samo wspomnienie się uśmiechnęła.
Jednak z czasem wszystko się ułożyło.
Oboje znaleźli pracę, zaczęli studia zaoczne. Nie mieli dużo
kasy, po prawdzie to ledwo ogarniali finanse, jednak mieli siebie.
Zawsze mogli na siebie liczyć a ich miłość z każdym dniem była
silniejsza.
- Kiedy zaczęło się psuć?- zamyśliła się dziewczyna- pewnie wtedy, gdy zaczęła rozmowy o dziecku.
Martyna od zawsze chciała mieć dużą
rodzinę, Marcin również. Zatem dlaczego teraz, gdy zaproponowała
dziecko, tak się przed tym bronił? Tłumaczył się młodym
wiekiem, brakiem kasy i stabilizacji... Jednak przecież dostał
podwyżkę, nawet mieszkanie dostali w spadku po cioci Marcina. Mama
właśnie przeszła na wcześniejszą emeryturę, na pewno zajęłaby
się dzieckiem, gdy oni pracowali i studiowali. Tak! Martyna wszystko
dokładnie sobie zaplanowała. Nawet zaplanowała w myślach wystrój
pokoju dla dziecka w ich nowym wspólnym gniazdku. Myśli o dziecku i
stanowczy sprzeciw męża sprawiły, że w ich związku zaczęło się
psuć. Zaczęły się kłótnie ciche dni i samotne noce. Martyna już
nawet nie pamięta, kto pierwszy rzucił hasło rozwód! Potem już
się wszystko potoczyło błyskawicznie. Wyprowadzka kobiety do
rodziców, wędrówki po sądach, aż w końcu termin pierwszej
rozprawy.
- Czemu do cholery się zgodziłam na ten rozwód- w głowie Martyny kotłowało- czy ja zawsze muszę być tak uparta? Zresztą Marcin nie lepszy!
Druga rozprawa to tylko formalność-
nie mieli dzieci, wspólnego majątku. 15 minut później wyszli z
sali rozpraw jako wolni ludzie. Żadne z nich nie było w stanie
popatrzeć drugiemu w oczy. W pośpiechu podali sobie ręce na
pożegnanie i wyszli- ona na przystanek autobusowy, on do samochodu,
pożyczonego od ojca.
- I tyle pozostało po pięknej, romantycznej miłości- gorzko zaśmiała się kobieta.
Akurat, jakby na zaprzeczenie jej
myśli obok niej przeszła para. Kobieta i mężczyzna w wieku około
70 lat. Przytuleni do siebie, roześmiani. Martyna gorzko westchnęła-
czy ona też za 50 lat będzie miała kogoś bliskiego przy boku? Czy
będzie tak samo szczęśliwa, jak ci staruszkowie. Dotychczas
myślała, że to Marcin jest tą osobą. Po co im był ten rozwód?
Jedno w złości to zaproponowało, drugie się zgodziło, a potem
już chyba duma nie pozwoliła im się z tego wycofać.
- Pieprzona duma!- powiedziała na głos kobieta. Kilka osób się obejrzało.
- Super- nie dość, że rozwódka, to jeszcze mają mnie za wariatkę!
Zaczęło padać. Pewnie niebo płacze
nad ich głupotą- pomyślała Martyna. Poprawiła płaszcz i
przyśpieszyła kroku. Znów w jej głowę wdzierały się
wspomnienia. Tym razem, jak w filmie, przewijały się sceny, gdy
jeszcze byli szczęśliwi. Wspólne wieczory, imprezy... Pierwszy
pocałunek, pierwszy sylwester, pierwszy raz.
- Idiotka- pomyślała kobieta- to już było, nie będzie! Pora się otrząsnąć,zacząć nowe życie!
Jakby na potwierdzenie tych słów,
zapaliło się zielone światło. Martyna zdecydowanie ruszyła na
ulicę, gdy usłyszała krzyk! Odwróciła się i zobaczyła jadące
wprost na nią auto! Auto ojca Marcina, za kierownicą którego
siedział jej były mąż!
- Czy on chce mnie zabić- zdążyła pomyśleć przerażona Martyna, zanim ogarnęła ją ciemność...
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz