Martyna otworzyła oczy. Była w objęciach nieznajomego mężczyzny. Obok stał wystraszony i blady Marcin, kulący się pod obstrzałem zabójczych spojrzeń gapiów. Dopiero zaczęło do kobiety docierać, co się stało... Skrzyżowanie, jadący wprost na nią były mąż... Wygląda na to, że tajemniczy mężczyzna, który nadal trzymał ją w ramionach, jakby chcąc ochronić Martynę przed wariatem drogowym uratował jej życie.
Martyna delikatnie wyswobodziła się z
ramion nieznajomego.
- Dziękuję- zwróciła się do
mężczyzny- domyślam się, że Panu zawdzięczam życie lub co
najmniej to, że jestem w jednym kawałku.
- Paweł Nowak- przedstawił się –
miło mi.
Martyna poczuła coś dziwnego. Jakby
niepokój? A może motyle w brzuchu? Nie- to niemożliwe- pomyślała.
Dopiero się rozwiodłam i na dodatek jak ostatnia kretynka kocham
byłego męża!
- Martyna...- kobieta usłyszała
cichy głos Marcina- przepraszam! Zamyśliłem się. Nie zauważyłem
ani skrzyżowania ani ciebie na ulicy. Nie wiem, jak to się stało.
Martyna popatrzyła na byłego, bez
żalu. Między Bogiem a prawdą ona też nie mogła dojść do siebie
po rozprawie rozwodowej. A skoro on tak przeżywa ten rozwód, że o
mało co jej nie zabił, to może to dobry znak? Może jest jeszcze
dla nich szansa? -Uspokój się Martyna- kobieta potrząsnęła
głową- to było, nie ma, koniec!
- W porządku ko..., znaczy- nic się
nie stało- zwróciła się do Marcina- rozumiem, też się
zamyśliłam.
- Może odwiozę cię do domu?
- Yyy.. Nie, przejdę się-
odpowiedziała Martyna. Miała zbyt wielki mętlik w głowie a poza
tym nie była chyba gotowa na sam na sam z byłym mężem.
- To... cześć. Mam nadzieję, że
ułożysz sobie życie tak, jakbyś chciała- Marcin podał rękę
żonie, a właściwie to byłej żonie i odszedł.
Mężczyzna wsiadł do samochodu i
odjechał, wiedziony rozczarowanym wzrokiem Martyny. -Jak to? Cześć?
Mam nadzieję, że ułożysz sobie życie? Czy to już naprawdę
koniec? Kobieta nie wiedziała, co myśleć...
- Ekhm, może jednak zaprowadzę cię
do lekarza?- w myśli Martyny wbił się, niczym intruz, czyjś
głos. Kobieta aż podskoczyła. Mężczyzna, który ją uratował
wciąż tu był. Zaraz, zaraz, jak się nazywał? Piotrek? Nie-
Paweł. Chyba.
- Nie... Nic mi nie jest- dzięki
tobie- odpowiedziała. Naprawdę nie wiem, jak ci dziękować.
Marcin... to znaczy ten, który nieomal we mnie wjechał, to mój
mąż... to znaczy mój były mąż. Właśnie się rozwiedliśmy.
Skoro tak się zamyślił, że nieomal we mnie wjechał, to może
tak samo żałuje tego rozwodu jak ja?
Paweł chrząknął. Martyna
uświadomiła sobie, że zwierza się obcemu facetowi. Czy już
całkiem jej odbiło na punkcie tego rozwodu?
- Przepraszam cię, nie powinnam
opowiadać ci o moich osobistych sprawach. Po prostu... chyba mam
doła.
- Na smutki najlepsza jest
czekolada- uśmiechnął się Paweł- chodź zaprowadzę cię w
miejsce, gdzie podają najlepsze słodkości w mieście!
- Przepraszam cię, ale chyba nie
mam nastroju dziś- odpowiedziała Martyna.
- Przestań ciągle przepraszać-
puścił do niej oko Paweł- a poza tym- uratowałem cię, więc
chyba kawa mi się należy- uśmiechnął się szelmowsko do
kobiety.
Martyna znów poczuła coś dziwnego...
nie miała wyjścia, musiała iść. Choć wolałaby celebrować
swoją wolność jedynie w towarzystwie czerwonego wina i pudełka
nieprzyzwoicie kalorycznych czekoladek.
Paweł poprowadził Martynę przez
kilka przecznic i stanęli przed niepozorną witryną kawiarni
„Cukierenka”. Martyna przechodziła tędy setki razy, jednak
nigdy nie zwróciła uwagi na ten lokal. Weszli do środka i usiedli
w zacisznym kąciku. Martyna niedyskretnie rozejrzała się dokoła.
Podobało jej się to miejsce. Takie „z duszą”. Zachwyt nad tym
miejscem współgrał z zawstydzeniem z powodu obecności
nieznajomego mężczyzny i uczuć, jakie w niej wywoływał.
Cisza zaczęła jej ciążyć, uparcie
szukała tematu do rozmowy.
- Ładnie tu- uśmiechnęła się do
towarzysza- nigdy tu nie byłam. Skąd znasz to miejsce?
- Cóż... wychowałem się tu.
Paweł roześmiał się widząc minę
Martyny i dodał szybko- to lokal mojej mamy.
Jakby na zawołanie przy stoliku
stanęła postawna kobieta.
- Nie wierzyłam, jak mi Jadźka
powiedziała, że przyszedłeś z kobietą- zaczęła głośno
mówić- musiałam to na własne oczy zobaczyć!
- Mamo, przestań,proszę- zaczął
cicho Paweł.
- Synek, nie ma się co wstydzić,
to normalna rzecz- roześmiała się kobieta, po czym zwróciła się
do Martyny- już myślałam, że nikogo sobie nie znajdzie!
- Martyna w jednej chwili zrobiła się
czerwona. Jednak chyba nie bardziej niż Paweł,który wyglądał
jakby miał za chwilę eksplodować
- Mamo- w końcu niemal krzyknął-
to nie jest moja dziewczyna! Po prostu Martyna niemal wpadła pod
samochód, przyprowadziłem ją tu, by się uspokoiła, a ty tu
jeszcze jakieś cyrki urządzasz!
Pani Nowakowa wyglądała na zbitą z
tropu, a jej mina nieco rozbawiła Martynę. Kobieta uśmiechnęła
się i już miała powiedzieć mamie Pawła, że nic się nie stało,
jednak zamarła... Do lokalu wszedł jej były już mąż... Nie był
sam, przytulał ładną blondynkę. Spod dopasowanej bluzeczki
wystawał ciążowy brzuszek. Martyna nie zdążyła nawet pomyśleć,
że być może to tylko znajoma, gdy para namiętnie się
pocałowała...
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz