Od jakiegoś czasu obiecuję sobie, że
pójdę na kurs prawa jazdy. Nikt nie musi mi mówić, jak ułatwiłoby
mi to życie. Ja sama to wiem... Samodzielne wojaże, wycieczki, zero
autobusów. Kurczę, jaki świat byłby piękny?
Zatem w czym problem?
Boję się. Naprawdę się boje. Nie
wyobrażam sobie, że miałabym kogoś mijać, wyprzedzać, zmieniać
biegi a przede wszystkim wozić dzieci. Tak wiem, nie ja pierwsza nie
ostatnia- wiele osób się bało a teraz jeżdżą jak rajdowcy...
Cóż ja chyba do nich nie należę...
Jakiś czas temu mężu posadził mnie
na fotelu kierowcy. Kazał nacisnąć sprzęgło...
- Czujesz sprzęgło?
- No....
Potem hamulec i to samo... Jednak jak
miałam nacisnąć gaz, usłyszałam ten gaz, to serce mi podeszło
do gardła, ręce zaczęły telepać i tak się skończyła moja
jazda...
Ostatecznie obiecałam sobie, że w
czerwcu zacznę ten kurs. Jednak już kilka razy obiecywałam sobie i
na tym się kończyło. Boję się, że gdy tylko siądę za
kierownicę, to załatwię się tak, że auto pójdzie na złom. I
już w myślach widzę to autko w kilku kawałkach...
I jak już jesteśmy przy kawałkach i
blasze, to warto wspomnieć o firmie http://gieciewalcowanie.pl/
która zajmuje się obróbką metali i jest w tej kwestii liderem na
rynku.
A Wy macie prawko? Podzielcie się
swoimi doświadczeniami :) Może mi pomożecie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz