Od ponad tygodnia mamy wakacje. I mimo
że jesteśmy razem 365 dni w roku, to dopiero latem mamy czas na
zabawę na całego. Odpuściłam codzienne nauki czytania, pisania-
przecież ja w ich wieku też nie zaglądałam do książek. Mogą
spać do której chcą, kłaść się też odrobinę później. Niech
czerpią z lata, ile się da, tylko gdyby jeszcze pogoda dopisała.
Niedziela. Niedziela to czas, gdy nie
przejmujemy się niczym. Lodówkę zapełniamy w sobotę, obiad też
dzień wcześniej robię. Staram się nie dostrzegać okruszków na
dywanie. Całkowicie oddajemy się relaksowi. Tak, jak wczoraj. Wypad
na Zawody Strażackie, potem przejażdżka po okolicy a na koniec
wspólny grill. I mimo że tak naprawdę nic nie robiłam, wieczorem
zasnęłam jak dziecko dość szybko. Jednak nie narzekam, ważne, że
dzieci były zadowolone. Bo to najważniejsze, by czerpać radość
z wspólnych dni, ciągnąć z nich ile się da, bo kiedyś za nimi
zatęsknimy. Przyjdzie czas, gdy powiesz, że tęsknisz za
przytulasami z dziećmi i spuścisz głowę, gdy przypomnisz sobie,
jak denerwowało cię to, że dziecko domagało się ich 2433543655
razy dziennie. Zatęsknisz za setnym w ciągu godziny „mamo”, gdy
nastolatek będzie miał przed tobą swoje tajemnice... Smutne są
„dwupokojowe rodziny”, czyli dzieci w jednym pomieszczeniu,
rodzice w drugim i róbta co chceta. U nas trudno tego doświadczyć,
ale cieszę się, bo wiem, że skoro dzieci do nas garną, to nas
potrzebują, nas kochają. Skoro chcą z nami zasypiać, to ufają
nam, czują się bezpieczne z nami... I to jest super, chciałabym
tylko, by trwało to w miarę jak najdłużej... Bo wspólny czas, to
najlepszy czas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz