Już niedługo Mikołajki, Gwiazdka...
Czas prezentów i obdarowywania innych. Muszę Wam powiedzieć, że
żaden porządny Mikołaj czy też Gwiazdor nie powinien przynosić
prezentu, w którym nie byłoby książki! To istna konieczność-
książki poszerzają horyzonty, trenują wyobraźnię. A ich
różnorodność sprawi, że każdy dobierze coś do swoich
zainteresowań.
Dziś mam dla Was propozycje książek
Wydawnictwa Egmont dla dzieci. Wśród tej listy znajdziecie pozycje
dla dużego i małego, dziewczynki i chłopca. Koniecznie musicie o
nich wspomnieć w liście do świętego Mikołaja!
Barbie. Która z nas jej nie kochała?
25 lat temu była moim marzeniem. Właśnie powstała kolejna seria
książeczek z przygodami tejże damy. „Barbie. Możesz być
dżokejką” oraz „Barbie. Możesz być łyżwiarką” to pozycje,
które miałam przyjemność mieć w ręce. Książki są kolorowe, z
pięknymi ilustracjami. Gruba oprawa oraz strony z wysokiej jakości
papieru sprawiają, że mogą być idelnym prezentem. Może się
komuś wydawać, że to kolejne książki, których na regałach
pełno... Nic z tych rzeczy! Książeczki te niosą z sobą
przesłanie...
„Barbie. Możesz być dżokejką” to
opowiastka o tym, jak bardzo Barbie chciałaby wziąć udział w
zawodach jeździeckich, jednak się boi.
Z jednej strony marzy, by
dorównać swojej idolce Mandy,m z drugiej jednak- strach przed
upadkiem powstrzymuje ją przed tym. Aby osiągnąć cel musi nie
tylko pokonać swój strach, ale i nauczyć się pokory. Tylko jak to
zrobić?
Książeczka nie tylko bawi, ale i
uczy. Opowiastka ta uświadamia małym czytelnikom, że nie wszystko
przychodzi łatwo, czasem trzeba uwierzyć w siebie, ale i nauczyć
się, że nie zawsze będziemy najlepsi.
Bohaterka książki „Barbie. Możesz być łyżwiarką” ma spore szanse być świetną łyżwiarką
figurową.
Jednak by do tego dojść, czeka ją mnóstwo ciężkiej
pracy. Czy uda jej się spełnić to marzenie? Opowiadanie uświadamia
czytelnikom, że zawsze warto walczyć o marzenia i pracować na
sukces. Wysiłki i praca na pewno zostaną wynagrodzone sukcesem.
Seria książeczek „Barbie, możesz
być...” ukazuję idolkę wielu dziewczynek w różnych rolach.
Wszystkie historie łączy jedno- opowiastki udowadniają, że można
być kim się chce i zawsze warto dążyć do spełnienia swoich
marzeń.
Znacie Basię? Ja dużo o niej
słyszałam, jednak po raz pierwszy z jej przygodami zapoznałam się
całkiem niedawno. I przyznam, że historia mnie bardzo urzekła.
Chciałabym przy okazji obalić podstawowy mit- książeczki z serii
„Basia” nie są przeznaczone jedynie dla dziewczynek. Mój
rezolutny czterolatek wsłuchiwał się w czytankę z niemałym
zainteresowaniem! „Wielka księga przygód. Basia 4” autorstwa
Zofii Staneckiej i Marianny Oklejak to zbiór przygód i perypetii
rezolutnej dziewczynki Basi i jej rodzinki.
Poznajemy tu typowe sytuacje rodzinne,
problem i radości przeciętnej rodziny. Muszę się Wam przyznać,
że czytając książeczkę Jasiowi, chłonęłam każe słowo,
zdanie z niemałą ciekawością. Patrząc z perspektywy rodzica
można też wielu rzeczy się nauczyć, wiele uświadomić, ale także
przekonać się, że moje niektóre metody wychowawcze są słuszne i
np. wycieczka do lasu jest dla dziecka wielką przygodą a nie tylko
zwykłym nudnym spacerem.
Tekst jest pisany z wielkim humorem i
wielokrotnie doprowadzał nas do śmiechu. Lekkie pióro autorek jest
warte Nobla. Historie są na tyle krótkie, by nie zanudzić, z
natury niecierpliwego młodego czytelnika. A piękne ilustracje są
przerywnikiem w czytaniu, podczas których dziecko może wspiąć się
na wyżyny swojej wyobraźni.
Podobno w każdym z nas jest coś z
dziecka... Tak uważam i będę się tego trzymać za każdym razem,
gdy sięgnę po książkę z gatunku „dla dzieci”. „Roszpunka izaginiona laguna” autorstwa Leili Howland to piękna, aczkolwiek
owiana tajemnicą opowieść o przygodach Roszpunki.
Nasza bohaterka
pewnego razu znajduje w bibliotece tajemniczą książkę. Z pozoru
zwykły, zakurzony tomik wierszy ukrywa rozwiązanie największej
zagadki królestwa. Roszpunka nie jest tego świadoma. Historię
korony przedstawia jej dopiero Kasandra- córka kapitana straży i
mistrzyni szpady. Roszpunka, która spędziła sporo czasu na wieży
w samotności nie do końca zna życie i często pakuje się w
kłopoty... Tak będzie i tym razem- ciekawość świata powiedzie
Roszpunkę za Kasandrą, która postanawia ruszyć za wskazówkami,
zawartymi w tomiku poezji. Kasandra początkowo nie wie, że
księżniczka idzie jej tropem. Co z tego wyniknie? Wielka przygoda
czy czające się niebezpieczeństwo? Przyjaźń czy nienawiść? Czy
dziewczyny ostatecznie rozwiążą tajemnicę Królestwa?
Książka Leili Howland jest niezwykle
pasjonująca. Z jednej strony książka dla dziewczynek, z drugiej-
pełna przygód i wrażeń. Autorka w niesamowity sposób potrafi
przenieść czytelnika w świat baśni, opowieść jest niezwykle
emocjonująca i trzymająca w napięciu. Czyta się ją szybko, bo
potrafi zaciekawić. Wiem, że trafi w serce niejednej dziewczynki. A
zakończenie? Cóż, jak to w bajkach bywa...
Przyszedł czas na pozycje dla
chłopców. „Złota księga bajek. Przygody Boba Budowniczego” to
kolejna książeczka z tej serii, którą mamy. Chłopcy bardzo lubią
zarówno „Auta”, „Samoloty”, jak i „Maszę”, zatem
wiedziałam, że przygody budowniczego, którego kochają dzieci na
całym świecie przypadną im do gustu.
Boba Budowniczego znają wszyscy. Nawet
ja pamiętam z dzieciństwa słynne „Damy radę? Tak, damy radę!”
Książeczka składa się z 14 krótkich
historyjek z przygód Boba i jego ekipy. Historie znane są już z
telewizyjnej wersji bajki. Przypomnienie ich sobie przed snem jest
fajną sprawą. Każda opowiastka jest napisana bardzo ciekawie-
każde kolejne zdanie wzbudza ciekawość czytelnika bądź
słuchacza, który jest zainteresowany zakończeniem przygody. Ważnym
elementem książeczki są ilustracje, wiernie odwzorowujące
postacie z telewizora.
Książka jest pięknie wydana. Gruba
oprawa, eleganckie i szyte strony i złocony tytuł. Idealnie nadaje
się na prezent!
Cała seria „Złotej Księgi Bajek” jest naprawdę doskonałym pomysłem. Dzieci wsiąkają w pisane literą przygody znanych im już bohaterów telewizyjnych bajek.
Cała seria „Złotej Księgi Bajek” jest naprawdę doskonałym pomysłem. Dzieci wsiąkają w pisane literą przygody znanych im już bohaterów telewizyjnych bajek.
Ostatnią pozycją jest książka,
którą polubił Marcin. „Sylaboratorium czyli leksykon młodego erudyty”. On jest takim trochę erudytą, więc pozycja idealna dla
niego.
Krążą pogłoski, że władamy
najtrudniejszym językiem na świecie. Ja bym się do końca z tym
nie zgadzała, bo chiński chyba jest jednak trudniejszy, aczkolwiek
przyznać muszę, że mamy w zasobie kilka słów, które ciężko
jest wymówić i trochę takich, o których istnieniu przeciętny
Kowalski nawet nie wie. „Sylaboratorium” jest pracą zbiorową,
znajdziemy tam opowiadania następujących autorów: Agnieszki
Frączek, Emilii Kiereś, Justyny Bednarek, Mikołaja Golachowskiego,
Wojciecha Widłaka, Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel, Ewy Nowak,
Zuzanny Orlińskiej, Zofii Staneckiej i Marcina Wichy. Wstęp
poczynił Jerzy Bralczyk.
Skąd tytuł? Zapewne od połączenie
dwóch słów- sylaba i laboratorium. Książka ta jest swoistym
laboratorium języka polskiego. Przedstawia takie słowa jak m.in.
capstrzyk, hołubiec, landszaft czy giezło. Każde zagadnienie jest
wyjaśniona i dopisana jest do tego historyjka. A słowa w tej
historyjce są takie, że czasem można sobie język połamać.
Gdy wracam wspomnieniami kilkadziesiąt
lat wstecz przypominam sobie moją babcię, która czasem posługiwała
się słowami, o których nie miałam pojęcia o ich znaczeniu.
Czasem mnie to bawiło, czasem denerwowało. I gdy przejrzałam tą
książkę pomyślałam, że wielką szkodą jest to, że podobna nie
wpadła mi w ręce w dzieciństwie. Dlatego uważam, że może stać
się ona taką bramą ze świata mowy młodych i starych. Młodsi
szybciej zrozumieją czasem już archaiczne słowa i znaczenia...
Piękne są też ilustracje w wykonaniu
Pawła Pawlaka. Książka należy do serii Egmont ART. I tak-
ilustracje, ale też całokształt wydania sprawiają, że jest
bardzo art.
Czy wpadła Wam w oko jakaś pozycja?
Jakie książki znajdą się u Was pod choinką?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz