Julia jest cenioną dekoratorką witryn
sklepowych. Spod jej rąk wychodzą prawdziwe dzieła sztuki, które
przyciągają klientów. Sukces jej pracy tkwi zapewne w tym, iż w
ten sposób uwalnia tłumione w sobie na co dzień emocje... Pewnego
dnia otrzymuje zlecenie, którego nie zamierza podejmować. Klient
jednak jest tak namolny, że Julia dla świętego spokoju postanawia
odwiedzić sklep meblowy. Tym sam trafia do miejsca, które odmieni
jej życie. Aleja siódmego Anioła ma w sobie coś, co przyciąga
Julię. Postanawia udekorować świąteczną witrynę sklepu meblowego E.
Hebnera. Jak zwykle efekt przechodzi oczekiwania właściciela
sklepu, który jest zachwycony.
Podczas jednej z wizyt w sklepie Julia
znajduje sekretarzyk, z którego wypada list sprzed lat. Prośba
nadawcy, małego chłopca na tyle porusza serce naszej bohaterki, że
postanawia ona go odnaleźć i dowiedzieć się, czy została ona
spełniona... Dość szybko go znajduje- okazuje się już
staruszkiem, dziadkiem E. Hebnera. Julia powoli zaprzyjaźnia się z
nim. Powoli się otwiera... To dzięki panu Hebnerowi postanawia
stawić czoła przeszłości...
„Czy jeśli straciłaś wszystko,
masz jeszcze szansę zacząć od nowa?”.
O Renacie Kosin mówi się, że jest mistrzynią pisania powieści dla kobiet z tajemnicą w tle. I uważam, że nic a nic w tych twierdzeniach nie ma przesady! Książka "Aleja siódmego Anioła" niesie w sobie
mnóstwo ciepła. Wspaniałe opisy sytuacji, otoczenia sprawiły, że
czułam na szyi oddech Aniołów. Tajemnicza przeszłość Julii
sprawiła, że nie mogłam się oderwać od lektury. Chciałam ją
poznać, ale cierpliwie czekałam, aż autorka uzna, że może ją
odsłonić przed czytelnikiem. Moja cierpliwość została
nagrodzona... Prawda okazała się tragiczna, jednak widnieje też
światełko nadziei... Bestseller porusza trudny temat... Wybaczanie-
jednakże autorka musi wybaczyć sama sobie... Kiedy wszyscy dookoła
już to zrobili, ona nadal nie może zdobyć się na ten gest
względem siebie. Z jednej strony jej postawa może wydawać się
egoistyczna, jednak trochę ją rozumiem...
Powieść niejednokrotnie przyprawia o
wzruszenie, płakałam też rzewnymi łzami nad losem bohaterki...
Jednak wydaje mi się, że za sprawą Aniołów i pana Hebnera, Julia
odnalazła spokój...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz